Zdaję
sobie sprawę, że na wielu blogach pojawią lub pojawiły się podobne posty, ale
miałam potrzebę napisania swojego. Bowiem jesień na dobre zagościła za oknem, a
w ponure i deszczowe dni chandra może dopaść bardzo łatwo i nie odczepić się
tak szybko. Jak więc temu się nie dać? Jest na to kilka sposobów.
Dobra
książka to podstawa, moim zdaniem. Jeśli zapewnimy sobie pierwszorzędną lekturę
na jesienne dni, to nawet szare chmury i słota nie będą nam straszne. Wystarczy
sięgnąć po coś przyjemnego, miłego, co poprawi nam humor oraz nastrój. Ja
obecnie jestem zanurzona w Olimpijskich
Herosa Ricka Riordana. Choć nie ukrywam. Udało mi się połączyć przyjemne z
pożytecznym, gdyż mam zamiar pisać pracę licencjacką z tych książek.
Już
trochę wspominałam o tym autorze na blogu, ale jest naprawdę jednym z moich
ulubionych, a do tego sięgnął po coś co kocham najbardziej na świecie (zaraz po
kawie i herbacie) – mitologię grecko-rzymską i spożytkował do granic możliwości.
Do tego jego pióro jest bardzo lekkie, dowcip powala i można naprawdę nieźle
ubawić się przy jego powieściach. Wyobraźcie sobie augura (rzymski kapłan –
dop. aut.) w todze, ze sztyletem, dzikością w oczach, który rozpruwa pluszową
pandę i wróży z kłaczków przyszłość. Dość komiczny obraz, czyż nie? No i
potrafi rozbawić. Poza tym, gdy do akcji wkracza stary, dobry Percy, to można spodziewać się jednego – docinek i demona walki z psychopatycznym uśmiechem na twarzy.
Kolory
są siłą i to wielką. Zauważyłam, że gdy przychodzą ponure dni i ludzie stawiają
na bure kolory: szary, czarny, granatowy. A kolory potrafią dać taki zastrzyk
energii jak nic innego. Dlatego dobrze jest się nimi otoczyć. Zamiast czarnego swetra
założyć czerwony. Kupić zielony płaszcz zamiast ołówkowego.
Dobrze
jest mieć w oku siebie małe rzeczy, które poprawią nam samopoczucie. Kupić
świeczki, które będą roztaczać przyjemny zapach cynamonu, wanilii czy dyni.
Niby to jesienne zapachy, kojarzące się z tą porą roku, ale są naprawdę
przyjemne. Warto też zamienić jednokolorowy kubek na coś bardziej zabawnego. Ja
dziś upolowałam w jednym z większych marketów bardzo zabawny kubek z panem
Lisem. Może i jest szary, ale zwierzak został na nim przedstawiony bardzo
uroczo – niczym angielski gentelman w krawacie i z monoklem. Jak tylko go
zobaczyłam, uśmiechnęłam się i wiedziałam, że muszę go mieć. Do tego nie był
drogi.
Gdy
już mamy dobrą książkę, ładnie pachnące świeczki i poprawiający humor kubek,
warto przygotować sobie coś dobrego do picia. Ja wieczorami stawiam na zieloną
herbatę ze świeżo startym imbirem, sokiem z cytryny i łyżką miodu. Przyjemnie
rozgrzewający napój na jesienne wieczory z książką. Do tego sprawdza się przy
przeziębieniu. A kiedy chcę zaszaleć, kupuję butelkę półsłodkiego wina, sok
pomarańczowy, przyprawy i robię sobie pyszny Glögg, czyli grzane wino po
skandynawsku. Ale to muszę mieć i ochotę, i chęci by je zrobić. A nie zawsze
mam.
O tak tak, książki to podstawa. Zauważyłam, że chociaż uwielbiam czytać przez cały rok, to w okresie jesieni jest to bardziej... relaksujące. Szczególnie połączone z kocykiem i właśnie czymś ciepłym do picia.
OdpowiedzUsuńTwój kubek jest genialny! Wyobrażam sobie jak miło musi być pić herbatę każdego ranka z panem Lisem. Nie sposób się nie uśmiechnąć :)
faiithfully lifestyle
Ja pijam raczej kawę z rana, żeby się rozbudzić, ale herbatkę też sobie w nim robię. Taką dobrą. Zieloną, ze świeżo startym imbirem, miodem i cytryną. I masz rację. Coś jest w jesieni i zimie (moim zdaniem), co sprawia, że książki czyta się przyjemniej.
UsuńI dzięki. Dałam za niego pięć złoty w kauflandzie. Takie małe, a jak cieszy :D